środa, 12 maja 2010
organiczne życie i pornografia Debussy'ego.
Odkąd wkroczyłam na ścieżkę ekologicznego, organicznego życia spotkały mnie następujące przypadki:
1. W ususzonych liścich Gingko biloba znalazłam muszelkę ślimaka. Właściwie to już pływała sobie w zaparzonej herbacie. Myślałam, że to nasionko ;) Podobno nasiona te, mają charakterystyczny, nieprzyjemny zapach.
Co prawda, to prawda... na początku z czystej, zaparzonej Ginkgo herbaty czułam rybę. Teraz piję tylko w obecności herbaty zielonej.
2. W soli morskiej, którą stosuje do celów kosmetycznych znalazłam dzisiaj piórko. Nie wiem, zapewne jakiegoś morskiego ptaka. Za to skórę mam miekką ;)
3. Kupiłam sukienkę Earth Collection i dostałam kartę stałego klienta z 10% rabatem. Mówią, że trzeba wiedzieć jak się ustawić. Ponadto... dostałam kolejną zniżkę, tym razem organic farm. (Dzisiaj odwiedzone, kupione m.in. cukierki Candy Tree- o nich innym razem).
Aktualnie odczuwam dźwięki niemal fizycznie. Albo nie, czuję muzykę receptorami, nie słyszę, tylko odbieram bodźce dotykowe fali dźwiękowych. Debussy.
Właśnie miałam orgazm. Może dlatego.
Oglądałam lesbijskie porno z wyłączonym dźwiękiem. W tle właśnie Debussy z player'a. Hmmm. Urażone czyjeś zamiłowanie do muzyki klasycznej? Ja też ją uwielbiam. Chociaż ostatnio trochę zaniedbałam ten segment.
Na potrzeby posta, przemianujmy Debussiego, na Thepussiego. Mrrr ;>
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz